Jesteś niezalogowany | Zaloguj się | Zarejestruj się
Niezawodność kursowania nie ma nic wspólnego z forsowaną obecnie elektromobilnością. Wszystkie pomysły związane z prądem w tym mieście kończą się patologiami na skalę krajową. W ciągu 10 lat od pomysłu likwidacji sieci trolejbusowej Lublin przeszedł do fazy rozdawania na lewo i prawo trolejbusów Tychom i Gdyni. Zachłysnęliśmy się dobrobytem i nie swoimi pieniędzmi. Ale trudno, zamiast pozostać przy tych nieszczęsnych trolejbusach, korzystać z alternatywnych napędów (ale w wydaniu gdyńskich gepardów, a nie patologii ursusa) wyrzucono w błoto ogromne pieniądze na autobusy elektryczne. Zimne, zawodne, wolne, w zimie tak samo nie ekologiczne. Każda naprawa wiąże się z ogromnymi kosztami, które ponosi podatnik. Jestem za ekologią, ale mądrą i zrównoważoną. W sytuacji, w której prąd i tak jest wytwarzany z węgla, wyrzucamy worki z pieniędzmi w studnię bez dna, a teraz widzimy tego pierwsze konsekwencje, czyli ograniczana oferta komunikacyjna. Od stycznia wchodzi polski wał, samorządy i przedsiębiorcy zostaną wepchnięci na kolejne finansowe miny, co oznacza dalsze cięcia, także na siatce komunikacyjnej.
Lublin ma jeden z najwyższych wskaźników udziału pojazdów elektrycznych, a poprawy jakości powietrza nie ma i nie będzie.
A cóż się dziwić, jak miastem rządzą cwaniacy i debile?