Jesteś niezalogowany | Zaloguj się | Zarejestruj się
Znowu nowe linie? Kielce naprawdę są nadzwyczajne, porównywalna ilość autobusów obsługuje w Radomiu 23 linie, a w Kielcach 60, z których wiele kursuje raz na godzinę
W wielu ośrodkach miejskich są linie, które kursują co godzinę. Lepiej mieć większą ilość połączeń i jechać bez przesiadki. Możliwe że Radom woli mieć mniejszą ilość linii, za to z większą częstotliwością, ale przez to mniejsza ilość miejsc pozostaje bez połączeń autobusowych, przynajmniej bezpośrednio.
Jak mam czekać 2 godziny na bezpośredni autobus, to wolę jechać z przesiadką. Oczywiście modele układu komunikacyjnego są różne, ale Kielcom przydałaby się optymalizacja. Wydłużając niektóre linie, wariantując kursy (ale zachowując poprawne oznaczenie) oraz wprowadzając równiejsze takty można stworzyć znacznie prostszy i bardziej przejrzysty układ.
Warianty w komunikacji, to jeden z najgorszych wymysłów. Lepiej mieć więcej linii bez wariantów. Mniejsza szansa pomyłki. Owszem trochę łyso wygląda to na rozkładzie, ale to mniejsze zło. Sam padłem ofiarą innego wariantu niż myślałem, przez co musiałem wracać się kilometr i tak tylko dzięki uprzejmości kierowcy, który mnie wysadził od razu jak się zorientowałem że coś jest nie tak. Wg mnie dopuszczalne warianty, to np zjazd do zajezdni lub jakiś pojedynczy kurs w ciągu dnia. Na większą skalę to niedopuszczalne. Fakt faktem że u nas nie ma zoptymalizowanego rozkładu pod względem niektórych przesiadek, ale mimo wszystko jest wybór. Sprawdzić rozkład i jechać na jednym jednorazowym bilecie lub szukać przesiadek. Wszystko w zależności od kierunku, ale jeśli chodzi o linie podmiejskie, to o częstotliwość kursowania należy winić gminy, które dopłacają do komunikacji.
W ciągi kilku lat za pieniądze z UE powstaną mini dworce na największych pętlach w mieście, będą to również węzły przesiadkowe. Wtedy sytuacja powinna się poprawić.
Dobrze oznaczone warianty (np. literkami przy numerze - 1, 1A, 1B) oraz rodziny linii to znacznie lepszy pomysł niż dwukrotna liczba linii. Generalnie ten układ kielecki widocznie jest funkcjonalny i ludzie się w tym łapią, skoro nikt nie protestuje, ale np. dla mnie wygląda na to (może niesłusznie zresztą), że mądre głowy nie analizują tego co jest, a gdy pojawi się nowe miejsce które należy obsłużyć, po prostu wysyłają tam jedną brygadę przez cały dzień na nowej linii - czasem wystarczyłoby chwilę pomyśleć i doprowadzić tam coś już istniejącego.
Rodziny linii owszem, to jest dobry pomysł, ale inaczej oznaczone. Np 145-linia miejska, 245-podmiejska. Tak, żeby każda linia była osobno opisana na rozkładzie, żeby nie było pomyłek. No i przy okazji możnaby dodać po jednej brygadzie, żeby było mniej łyso. Ale na taką rewolucję póki co nie ma co liczyć...