Jesteś niezalogowany | Zaloguj się | Zarejestruj się
W państwowych firmach to dość powszechne. Ludzie całe zawodowe życie przepracowywali w jednej firmie.
Jeżeli pan Waldek od 1965 pracuje, podobno DO DZIŚ, jak informuje nas użytkownik, który zamieścił zdjęcie, to przepracował już ponad 50 lat, a jego wiek to spokojnie ponad 70 lat lub więcej (nawet w PRL wiek na prawo jazdy na autobus to było 21 lat).... jakoś nie wierzę w tą ciekawostkę, tym bardziej, że właśnie w przedsiębiorstwach państwowych typu PKS czy PKP jak masz wiek emerytalny to nie ma zlituj się i wysyłają cię na emeryturę.
Kiedyś to wyglądało nieco inaczej, były szkoły przyzakładowe i taka szkoła również się liczy jako zatrudnienie w 1965 to Waldek miał 14 lat i zaczynał edukację w zawodówce.
Właśnie w PKSach jest masa emerytów - młodzi za te pieniądze nie bardzo chcą pracować. A panowie tacy jak przywołany tu pan Waldek pracują pewnie trochę z sentymentu + emerytura i jakoś się wychodzi na swoje.
Zgadza się, były szkoły przyzakładowe i możliwe że czas nauki był wliczany do okresu zatrudnienia.
Kiedyś uzyskanie prawa jazdy było znacznie trudniejsze, ale też pojazdy były zupełnie inne i kierowca mógł zostać oddelegowany do warsztatu, aby chociażby pomagać przy naprawie autobusu czy ciężarówki.
Wg poradnika dla kierowców (rok 1963) aby uzyskać prawo jazdy I kategorii (na autobus) należało mieć 6 lat praktyki zawodowej, w tym 3 jako kierowca kategorii II (ciężarówki). Natomiast dla osób, które ukończyły odpowiednie szkoły (m.in. taka przyzakładowa choć nie tylko) ten okres był znacznie skrócony.
Natomiast co emerytów, bywało różnie. Kuzyn mojej babci pracował w PKS-ie, potem przeniósł się do komunikacji miejskiej, gdzie doczekał emerytury. Niemniej już jako emeryt jeździł na "bisówkach" (jakieś 2-3 kursy dziennie), oczywiście póki zdrowie i chęci dopisywały.
Ogólnie rotacja wśród kierowców PKS jest sprawą uniwersalną, dawniej też były podobne problemy kadrowe.
Najśmieszniejsze jest to że w tamtych latach jazda na osobówce była jak za karę wiadomo o co chodzi.
U nas za karę dawali pośpieszny do Lublina - wyjazd bodajże o 6:50 na wschód ze Słońcem w oczy. Powrót z Lublina jakoś po godz. 13 - na zachód i też dużą część trasy ze Słońcem w oczy.